poniedziałek, 6 lutego 2012

zasypianie

Kiedy nasz Maleńki Człowieczek był jeszcze w brzuchu Mamy dostaliśmy dla Niego prezent. Niebieskiego, grającego konika morskiego, który według wszelkich zapewnień naszych znajomych miał gwarantować stuprocentowy sukces w usypianiu absolutnie każdego Maluszka. Zaczęliśmy więc od razu przyzwyczajać naszego Synka do dźwięków konika, aby po wyjściu z brzucha od razu wiedział w czym rzecz! Nie mamy pewności jak konik morski działał wówczas na sen Synka. Na sen Taty w każdym razie działał faktycznie ze stuprocentową skutecznością! Maksymalnie przy trzecim utworze Tata już spał!

Blisko siedemnaście miesięcy temu nasz ukochany Maluszek pojawił się na świecie... i powiedział konikowi stanowcze i głośne NIE. I mówił NIE wiele razy, aż do niedawna. Od kilku tygodni konik stał się wspaniałym towarzyszem do zasypiania. Jak za bardzo świeci brzuszkiem nasz Synek odwraca go do siebie tyłem. Ale dopóki na dobre nie zaśnie konik ma grać! :)

Przez pozostałe szesnaście miesięcy szukaliśmy z Synkiem różnorodnego towarzystwa do zasypiania. Ale żadne misie, maskotki-przytulaki, kocyki czy obrazki wyświetlane na suficie zasypiać nie pozwalały. Zaraz po ramionach Mamy, Taty lub Babci, konik jest jednym z najlepszych towarzyszy do zasypiania. Choć przez moment zastanawialiśmy się czy nie zostanie nim chleb poligonowy, którego pewnego wieczoru nasz Maluszek za nic nie chciał oddać... I na którym w końcu bardzo słodko zasnął...