wtorek, 26 kwietnia 2011

co za szczęście! co za pech!

Niebo było niebieskie, świeciło słońce. Amanda wybrała się na spacer. Tak zaczyna się opowieść o małej dziewczynce i wszystkim co przytrafiło się jej na spacerze. Albo nie przytrafiło, choć mogło.

Zabawna i trochę zakręcona historyjka o szczęściu i pechu. A także o postrzeganiu szczęścia i pecha... Bo czy na pewno każdy z nas tak samo rozumie oba pojęcia? Albo czy to samo wydarzenie dla każdego z nas  jest szczęściem lub pechem? ;)

Bardzo lubimy takie przewrotne historyjki, zwłaszcza jeśli prowokują do rozmowy z naszym Maleńkim Człowieczkiem. Co za szczęście, że mamy znajomych, którzy wyszukują dla naszego Synka takie fajne książeczki! :)

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Dzieci mogą być naprawdę dziećmi...

...gdy dorośli są naprawdę dorośli - oto cytat z książki  "Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój!", której autorem jest Carl Honoré. Oto bardzo dobry tytuł!

"Oto szczesliwe dzieci". Oto bardzo dobry artykuł!

A poniżej bardzo dobre definicje dr Aleksandry Piotrowskiej z artykułu pochodzące!

Dzieciństwo to spontaniczność, pozwalanie sobie na kierowanie się fantazją, marzeniami, to spędzanie czasu w sposób pozornie bezproduktywny, bo tak naprawdę zabawa to najbardziej odpowiedzialne i poważne zajęcie wieku dziecięcego i jeśli na to brakuje czasu, to zaczynają się dziać różne niedobre rzeczy.

Dorosłość to poczucie odpowiedzialności za ludzi, czas i jego upływ, przewidywanie wszystkich konsekwencji, w miejsce fantazji i impulsywności – logika, umiar, rzetelność i odpowiedzialność.

piątek, 22 kwietnia 2011

kilka faktów

Jest Ula! Namawiałem Ją do wyjścia i namawiałem, aż w ostatnią niedzielę dała się przekonać. Na razie skrywa się w swoim domku, ale czasem do siebie krzyczymy i zupełnie nie zwracamy uwagi na dzielące nas ściany. No i teraz mam w okolicy już trzy koleżanki!

Jest wiosna! Pierwsza wiosna w moim życiu. Rodzice mówili, że bardzo lubią wiosnę i teraz ich rozumiem. Mi też się podoba! Nikt już nie wkłada na mnie kilku warstw ubranek, a na nóżkach noszę skarpetki, które uwielbiam sobie zdejmować. Na świecie jest coraz bardziej kolorowo i zdecydowanie więcej czasu spędzamy poza domem. A ja bardzo to lubię, bo tam się tyle dzieje!

Jest też najwyższy czas na kilka istotnych zmian! Oficjalnie i już na serio zamieniłem trzy drzemki dzienne na dwie, aby mieć więcej czasu na wariowanie. Byłem na pierwszym wernisażu, gdzie zachwycano się nie tylko sztuką, ale też mną ;) Na dobre się rozgadałem i coraz częściej mam wrażenie, że zaczynają mnie tu rozumieć. Postanowiłem też bardzo dobitnie okazywać niezadowolenie kiedy w pobliżu nie ma Mamy, aby pokazać jak bardzo się do Niej przywiązałem ;)

środa, 20 kwietnia 2011

siedem

Nasz Maleńki Człowieczek uznał chyba, że siedem to magiczna liczba. Dawno temu wyrosło po kolei siedem ząbków... i taki stan pozostał do dziś. Ząb numer osiem naszemu Synkowi wyrosnąć nie chce i najwyraźniej tak jest dobrze ;)

Mimo ząbków nie do pary gryzienie jest według Synka doskonałą zabawą. I to nie tylko gryzienie zabawek czy nie-zabawek. Również gryzienie jedzenia! Za taką na przykład kaszką nasz Bąbelek nie przepada. Za to kawałki kanapek z wędlinką są pyszne! Zupka z rozdrobnionymi warzywkami nudzi się szybko. Za to makaron z kawałkami warzyw i mięska, które można wziąć do rączki błyskawicznie pobudzają apetyt! Do tego stopnia, że od kilku tygodni małe rączki potrafią też same wkładać jedzenie do buźki. Może jeszcze nie ze stuprocentową skutecznością, ale ze skutecznością rosnącą :)))

czwartek, 14 kwietnia 2011

Ulaaa, wyjdziesz na podwórko??

Tak będę wołał już wkrótce, a na razie czekam aż Ula wyjdzie z brzucha Mamy. Co prawda Mama Uli prześlicznie wygląda z dużym brzuszkiem, ale i tak Ula mogłaby już już wyjść. Na dziś urodziny Uli zapowiedzieli lekarze, a ja dziś kończę dziewięć miesięcy. Wygląda więc na to, że dzisiejszy dzień jest znakomitym dniem na urodziny!

Ula, masz już nawet podpisane miejsce w samochodzie. Wychodź!! Ja tu czekam!

wtorek, 12 kwietnia 2011

alergii ciąg dalszy

Po wyeliminowaniu białka mleka krowiego, owczego i koziego, ryb, popularnych alergenów jak seler czy pietruszka i kilku owoców przyszedł czas na jajka. Mama przestała jeść jajka, a wysypka utrzymująca się od dobrych kilku tygodni zniknęła w ciągu dwóch dni! A po kolejnych trzech pojawiła się ponownie...

Alergia panoszy się więc nadal w naszym wesołym życiu. Mama bacznie przygląda się jadłospisowi Synka i swoim i próbuje znaleźć kolejne zależności pomiędzy tym co jemy i nasileniem wysypki. Szuka też przepisów na słodkości bez mleka, masła, sera i dodatkowo bez jajek! To dopiero wyzwanie! :)

środa, 6 kwietnia 2011

jestem głodny!

Cztery tygodnie temu Mama pokazała Synkowi pierwszy znak. Gest oznaczający jedzenie. To pierwszy gest, którego postanowiliśmy nauczyć naszego Maluszka. Przed lub podczas posiłku przypominaliśmy sobie czasem ten ruch rączką, aż ostatnio przez wyjazd nad morze troszkę zapomnieliśmy o nauce migania. 

Przypomniał nam o niej Synek :) Nasz Maleńki Człowieczek pokazał wczoraj, że jest głodny. Raz czy dwa mieliśmy wątpliwości czy to nie przypadek. Ale najwyraźniej nie! Nasz Synek wykonuje ten gest kiedy jest głodny!!! :)

Nie dość, że miganie dla niemowląt słyszących chyba naprawdę działa, to jeszcze nasz Synek zaczyna na poważnie nas naśladować. Niesamowite :)

wtorek, 5 kwietnia 2011

co nie przydaje się nad morzem

Coś, co zajmuje mnóstwo miejsca w bagażniku. Coś, za czym nasz Synek od jakiegoś czasu szczególnie nie przepada. Coś, co tylko utrudnia spacery po plaży.

Okazuje się, że nad morzem zupełnie nie przydaje się wózek! :) W każdym razie nie wtedy kiedy jedziemy nad morze na weekend. Nie wyjęliśmy nawet naszego wózka z bagażnika, bo znacznie fajniej było nam nosić naszego Maleńkiego Człowieczka w nosidełku. Dzięki temu spędzaliśmy wiele godzin na świeżym powietrzu, a nasz Synek był zachwycony, zaciekawiony i bardzo cierpliwy!

Małe nóżki stały też na zupełnie nowym dla siebie piaskowym podłożu, a małe rączki dotykały zimnej wody, której końca nie było widać! Wtedy zachwyt był największy :)