Ech ci Rodzice... Piszą o wszystkim innym, zamiast o tym, że od dobrych paru tygodni w końcu wspaniale się dogadujemy w jednym języku! Co prawda jestem zdania, że świetnie się z nimi komunikowałem od samego urodzenia, ale skoro nie zawsze od razu odgadywali o co mi chodzi wziąłem sprawy w swoje ręce! Przysłuchiwałem się tej ich mowie uważnie przez wiele miesięcy i już prawie ją opanowałem! Czasem jeszcze pytam "a co to?", ale kto pyta nie błądzi...
Natomiast Mama i Tata tak się cieszą z tego mojego gadania, że specjalnie dla nich mówię prawie cały czas. Wszystko im opowiadam i o wszystko pytam. Wydaje mi się też, że brzmienie niektórych wyrazów lepiej sobie obmyśliłem niż oni i przekonuję ich do swoich wersji. No bo czy nie ładniej powiedzieć "łacitki" zamiast "rękawiczki"? Albo "chodut" zamiast "samochód"?
łacitki - brzmi pięknie! ja lubię "kapetanki" czyli zapiekanki i "babałka" czyli zabawka oraz "kikodur" - doktor z dawnego języka mojego Piotrka. Słowa już zagościły na dobre w codziennym języku :-)
OdpowiedzUsuńz nowości są jeszcze "kamoski", czyli kabanoski :)
OdpowiedzUsuń