Wiadomość organizacyjna informowała m.in. iż:
- jedyną wejściówką na basen jest przesłany w wiadomości organizacyjnej karnet, który musi zostać wydrukowany. Jako, że Mama i Tata bezmyślnie nie posiadają w domu drukarki byliśmy zatem spaleni na wstępie.
- panowie pływają tylko w kąpielówkach, a nie szortach, a wszelkie wątpliwości co do stroju w ostateczności rozstrzygają ratownicy, którzy mogą źle ubraną osobę prosić o opuszczenie płyty basenu. Oczywiście tak utracone zajęcia nie są refundowane. Czyli może się okazać, że Tata będzie musiał Malucha zostawić na basenie samego. Oczywiście o ile ratownicy nie stwierdzą niewłaściwej wodoodpornej pieluchy i nie wyproszą także Synka...
- drugi opiekun może wejść na płytę basenu na chwilę, cyknąć fotki i schować się do szatni. Co więcej jego strój jest również precyzyjnie określony! Czyli nasza rodzinna wizyta na basenie nie miała być, jak nam się najwyraźniej błędnie wydawało, wspólną zabawą, a poważną lekcją, w której może uczestniczyć tylko jeden z Rodziców. Wszyscy absolutnie koniecznie ubrani wg ścisłych zaleceń.
Seria nakazów i zakazów, z którymi mieliśmy się zapoznać i które - co ciekawe - w innej formie w większości nawet bylibyśmy w stanie zrozumieć, no i brak drukarki, spowodowały, iż rozpoczęliśmy poszukiwania innych zajęć dla Maluszków. Na tych mielibyśmy wrażenie, że jesteśmy za karę i w każdej niemal chwili Synkowi, Mamie lub Tacie grozi wyproszenie z basenu. Dopóki mamy na to wpływ zdecydowaliśmy się oszczędzić Synkowi tak nieprzyjemnej atmosfery. Tymczasem organizatorzy kończyli wiadomość wyrażeniem nadziei, iż będziemy czerpać radość z wizyt na ich basenie...