czwartek, 23 grudnia 2010

pokazujemy Synkowi świat!

Nasz Synek podróżnik zapragnął poznać inne części naszego kraju, więc znów wyjeżdżamy! Tym razem kierujemy się na północny wschód, gdzie Jaś, Ciocia Karolina i Wujek Terror będą nam pokazywać jedno ze swoich ulubionych miejsc na wyjazdy. Czekają na nas klimatyczny domek z miłymi gospodarzami, góry pysznego jedzenia, dużo zabawy i... śnieg (?). Wygląda więc na to, że i nam się spodoba :)

A ponieważ to nasz ostatni wpis w tym roku życzymy wszystkim spokojnych Świąt i NAJLEPSZEGO! :)

środa, 22 grudnia 2010

marchewka czy dynia? vol. 2

Tym razem takie pytanie zadałem ja, Synek. I nie chodziło o ciasto, ale o mój obiad :) Zgodnie z zaleceniem mojej pani pediatry na pierwszy ogień poszła dynia z ziemniakami. Zgodziłem się, bo ta pani jest fajna i nawet ostatnio obdarzyłem ją uśmiechem. Dynia mi smakuje! Całe szczęście, że Rodzice zwiększają mi codziennie porcje, bo za pierwszym razem dostałem marne dwie łyżeczki... Dla Mamy i Taty mój pierwszy obiad był tak wzruszający, że aż nagrali o nim film... Powariowali chyba ;)

Mama zastanawiała się też kiedyś czy nie mamy za dużo śliniaków, więc udowadniam jej teraz, że w żadnym wypadku! Podczas jedzenia lubię sobie brudzić nie tylko śliniaki, ale też buzię i ubranko. A najśmieszniej jest jak kichnę - wtedy w pomarańczowe kropki jest też Mama lub Tata, a nawet meble i podłoga. Śliniaki rządzą! :)

wtorek, 21 grudnia 2010

Wojciech Mann tu i teraz

Jesteśmy wielkimi fanami Pana Wojciecha Manna. Chyba od zawsze. A nasz Synek wygląda na wielkiego fana Misia Paddingtona :) Jaka była więc radość w całej naszej rodzinie kiedy odkryliśmy, że z okazji pięćdziesiątych urodzin misia z mrocznych zakątków Peru książka "Paddington tu i teraz" została wydana w formie audio, a o przygodach Paddingtona czyta Wojciech Mann :)

Taka perełka na pewno trafi do biblioteczki Synka,... a właściwie do naszego samochodu. Bo właśnie w samochodzie najfajniej słucha nam się książek. Ciekawe tylko czy damy radę wytrzymać z jej odsłuchaniem do czasu aż nasz Synek zainteresuje się słowami płynącymi z samochodowego radia... Czy też zanim Synek do niej dorośnie Mama i Tata będą ją już znali na pamięć... ;)))

poniedziałek, 20 grudnia 2010

Bonne Nouvelle

Właściwie dziś o tym co ta Mama może pić :)

Każdy kto lubi wino wie jakie przyjemne jest wypicie lampki wina do posiłku lub wieczorne przy winie rozmowy. Mama nadal o tym pamięta, choć nie zaznawała tej przyjemności już ponad rok :) Aż do ostatniej środy! Wtedy do naszego domu trafiły dwie butelki Bonne Nouvelle - wina bezalkoholowego!

Pomysł świetny, chociaż obie spożywające, Martyna - już wkrótce Mama oraz ja - Mama karmiąca, zgodnie uznałyśmy, że smaku wina w tym winie za bardzo nie wyczuwamy... Niemniej jednak możliwość "delektowania się" napojem, które polewane jest z butelki wyglądającej jak butelka wina wprost do pięknych kieliszków jest całkiem przyjemną zabawą ;) Ale prawdę mówiąc kiedy patrzę na tę maleńką buźkę, która pojawiła się w naszym domu, za prawdziwym winem ani wszystkim na co Synek ma alergię jakoś specjalnie nie tęsknię... :)

sobota, 18 grudnia 2010

kto się boi Muminków?

Całe szczęście, że któregoś dnia rozmawiając ze znajomymi o książkach dla dzieci zeszliśmy na temat Muminków. Przez wersję filmową, którą wiele lat temu mogliśmy oglądać "na dobranoc" nie darzyliśmy ich szczególną sympatią, a Mama w dzieciństwie wręcz się ich bała. Ale czuwający nad biblioteczką naszego Synka :) Dorota i Piotrek natychmiast nas przekonali, że książka jest wspaniała i wręczyli naszemu Synkowi dwa opowiadania o tych śmiesznych dwunożnych istotach.

No to zaczęliśmy sobie z Synkiem czytać. Leżymy wtedy na brzuszkach, Synek dotyka rączkami książki, a Mama lub Tata czytają. No i jak nie lubić tych opowiadań jeśli małe stworzonko napotkane przez Włóczykija na pytanie jak się nazywa odpowiada "Jestem tak mały, że się nie nazywam" :)

Albo nagabywany o podzielenie się swoimi wspomnieniami z wędrówek Włóczykij rozmyśla: "Dlaczego nie pozwolą mi nigdy zachować moich wspomnień o wędrówkach tylko dla siebie? Czy nie mogą zrozumieć, że gadaniem niszczą wszystko? Jeśli im opowiadam, to potem nic nie zostaje." :)

Albo to samo stworzonko bez imienia pyta retorycznie "Czy to nie przyjemnie mieć kogoś, kto tęskni i chodzi, i czeka i czeka?" Przecież te opowiadania to mnóstwo okazji do fajnych rozmów z dzieciakami! My czytajac ten fragment od razu zapewniliśmy Synka, że na Niego zawsze będziemy czekać z utęsknieniem :)

piątek, 17 grudnia 2010

o rety!

Mina odkrywcy, której mógłby towarzyszyć okrzyk "o rety!" pojawia się na maleńkich buziach niezwykle często. Przecież na świecie jest tyle rzeczy do poznania! Od jakiegoś czasu mamy wrażenie, że nasz Synek niemal codziennie dokonuje nowego okrycia. Jednym z ostatnich był sposób na poruszenie Jego maleńkiego ciałka do przodu! Jutro nasz Synek odkryje smak ziemniaka z dynią :) A odkryciem "przywiezionym" z Zakopanego były oczywiście własne, maleńkie stopy :)

Nasz Maluszek uwielbia się nimi bawić i kiedy tylko z nóżek znikają skarpetki lub rajstopki (przyznajemy otwarcie - nasz Synek nosi rajstopki ;)) małe paluszki natychmiast chwytają za małe stópki. Trochę mniej zabawy jest z ubranymi stópkami, które po okresie pierwszej fascynacji przestały być AŻ tak ciekawe... Ale gdyby ubrać je w śmieszne buciki-skarpetki z grzechotką?? Znaleźliśmy takie cudo w sklepie muzpony.pl.

Na wszelki wypadek wszystkim Maluszkom, które jeszcze nie odkryły swoich stóp (i ich Rodzicom) przypominamy, że bardzo inspirująca jest wycieczka na Gubałówkę ;)

czwartek, 16 grudnia 2010

niedługo przerosnę Mamę, Tatę i sosnę

Pamiętam jak na ścianie w moim pokoju Rodzice zaznaczali kreseczką dokąd aktualnie sięga czubek mojej głowy :) Ta pamiątka podobała mi się zawsze tak bardzo, że któregoś dnia "przeniosłam" te kreseczki na framugę drzwi, aby nie zostały one zamalowane podczas remontu mieszkania. Kreseczki wydrapane na framudze w czasach mojego dzieciństwa napawały mnie dumą, że tak rosnę i rosnę :) W końcu w zapomnianych już okolicznościach zniknęły jednak i te z framugi.

To żadne odkrycie, że w pierwszym roku swojego życia Maluszki niesamowicie szybko się zmieniają. Wystarczy miesiąc i już nowe umiejętności, zupełnie inna buzia, Maleńki Człowieczek robi się coraz większy i większy... A kolejne lata to już czyste szaleństwo ;) Aby więc móc pokazać kiedyś Synkowi w jakim On rósł tempie będziemy dokumentować zmiany na śmiesznej miarce wzrostu z ramkami na zdjęcia, którą nasz Synek dostał od Babci. Pomysłowa ramka do kupienia na mamagama.pl. I chociaż sposób z wydrapanymi kreseczkami wciąż mnie rozrzewnia, w tej sytuacji chyba będziemy mogli oszczędzić nasze ściany i framugi przynajmniej przed tego rodzaju zniszczeniem ;)

środa, 15 grudnia 2010

mistrz niespodzianek

Mistrzem niespodzianek w naszym domu jest Tata. Normalnie mistrz planowania i genialny strateg w jednym :) Coś sobie wymyśli, a następnie perfekcyjnie planuje każdy etap, aby na koniec zaskoczyć MEGA NIESPODZIANKĄ. Synku - Ciebie też to czeka w naszej rodzinie :)

Mistrz niespodzianek wczoraj ponownie "zaatakował".
Tym razem Mamę po prostu wbiło w ziemię :)))

Bardzo Cię kocham Kochanie moje i jeszcze raz dziękuję za niesamowitą niespodziankę :*

wtorek, 14 grudnia 2010

zatańczysz?

Czy wszystkie dzieci lubią tańczyć czy jest to po prostu cecha wspólna dzieciaków, które znamy? :) Znanym nam Maluszkom, które osiągnęły sprawność "chodziarza" wystarczy słowo i już szaleją przy absolutnie dowolnych dźwiękach. A mniej dorosłe Maluchy uwielbiają tańczyć na rękach Rodziców lub Cioci czy Wujka.

Z naszym (uwaga! :)) już pięciomiesięcznym Synkiem tańczymy sobie właściwie od urodzenia. Przez pierwsze tygodnie było to raczej delikatne kołysanie, dzięki któremu nasz Maleńki Człowieczek robił się spokojniejszy. A ostatnio to już PRAWIE prawdziwe szaleństwa! Z głośniejszą muzyką, obrotami, a nawet śpiewaniem. Tańczymy sobie codziennie i... czekamy na CAŁKOWICIE prawdziwe szaleństwa :)))

poniedziałek, 13 grudnia 2010

ja pływam!

Mama i Tata opowiadali o tym jak to było jak nie byliśmy na basenie, to może teraz ja, Synek, opowiem jak to jest jak się na basen w końcu pójdzie :)

Po pierwsze - jest bardzo ciepło. Ale nie aż tak ciepło jak wtedy kiedy się urodziłem. Wtedy to dopiero było gorąco! Na basenie wszyscy chodzą w kostiumach i i patrzą przez okno na leżący na ulicach śnieg. Ciekawy jestem na co się patrzy jak nie ma śniegu.

Po drugie - jest bardzo dużo wody. Tyle wody naraz to jeszcze nie widziałem. Woda też jest ciepła i pływa w niej dużo osób. Zupełnie inaczej niż w wannie!

Po trzecie - razem z Mamą i Tatą byłem na zajęciach dla niemowlaków, czyli takich Maluchów jak ja. Każdy Maluszek pływa z Mamą lub z Tatą i robimy razem ćwiczenia, które pokazuje jedna pani. Pływałem na brzuszku i na plecach, bawiłem się w wodzie kolorowymi zabawkami, machałem rączkami i nóżkami i wpływałem pod wodospad. Ani trochę nie krzyczałem. Raz tylko chciałem krzyknąć jak mi woda na głowę zaczęła lecieć. Ale byłem dzielny i szybko opanowałem sytuację.

Co tu dużo mówić - było SUPER i już się nie mogę doczekać następnego razu! Mamie i Tacie też się bardzo podobało. Zastanawia mnie tylko jedno - czy po pływaniu wszystkim tak się chce spać jak mi? ;)

piątek, 10 grudnia 2010

zajączek i bąbelki

Nie od dziś wiadomo, że dzieciaki mają mega wyobraźnię i do świetnej zabawy wcale nie potrzebują wypasionych zabawek. Potrafią świetnie się bawić wykorzystując wszystko to, co dorosłym wydaje się banalnym przedmiotem codziennego użytku. A im mniejszy Maluszek tym chyba ciekawsze może być absolutnie wszystko. Pieluszka, opakowanie po chusteczkach, butelka z wodą, a nawet własne ubranko. Najważniejsze to móc tego wszystkiego dotykać małymi rączkami! :)

W pewnym momencie swojego życia Maluchy odkrywają lusterka i zazwyczaj bardzo lubią się w nich przeglądać. Nasz Synek bawiąc się zabawką z małym lusterkiem odkrył także zabawę polegającą na puszczaniu zajączków ;) Obserwowanie jego buzi zaciekawionej na widok jasnej plamki biegającej po meblach i ścianach - BEZCENNE!

A wczoraj po naszym domu latały bańki. Bąbelki, które pękają kiedy się ich dotyka - to jest dopiero zabawa! Teraz musimy pokazać Synkowi bańki większe od Niego :)

środa, 8 grudnia 2010

wykończ misia

Każdy Mały Człowieczek powinien mieć swojego misia. A najlepiej kilka! Miś jest przecież najlepszym przyjacielem Maluchów, to chyba jasne jak słońce. Nasz Synek uwielbia misie, które już posiada i z równym entuzjazmem podchodzi do każdego nowego misiowego przyjaciela. Pozostał niewzruszony jedynie na widok zakopiańskiego niedźwiedzia, który zaczepiał Mamę i Tatę na Gubałówce. Co tu dużo mówić - spotkanie z tym niedźwiedziem słodko przespał :) Ale już niedźwiadka, którego wczoraj wieczorem dostał od Cioci Wioli i Wujka Tomka od razu radośnie złapał za łapkę i nie wypuszczał!

Misie rozśmieszają, pocieszają, ogrzewają i chronią Maleńkiego Człowieczka. Są świetnym towarzyszem zabaw i sprawiają, że dzieciakom jest po prostu weselej. A jak wesoło musi być Maluszkowi kiedy takiego misia zrobi (prawie) sam!

"Wykończ misia" to świetna seria dająca możliwość stworzenia własnego misia - dostępna na boskasteddies.com. Wybieramy zestaw startowy, a reszta jest już kwestią wyobraźni naszego Malucha lub Rodzica, jeśli Maluszek jest naprawdę maleńki :) "Wykończony" miś może być grzeczną przytulanką lub małym łobuziakiem, patrzeć na świat szeroko otwartymi oczami lub wiecznie przysypiać, być grzeczny i ułożony albo łazić po drzewach z plastrami i bandażami na łapkach ;) Niepowtarzalny miś i fajna zabawa w jednym!

wtorek, 7 grudnia 2010

oprócz błękitnego nieba...

Zakopane poza sezonem to świetny pomysł na przedłużony weekend z Maleńkim Człowieczkiem. Zwłaszcza jeśli miasto wita nas pięknym słońcem i bezchmurnym niebem, a w tle widać bajecznie zaśnieżone góry. W takich okolicznościach przyrody nasz Synek rozpoczął zdobywanie szczytów! Był na Gubałówce i na Kasprowym Wierchu, który aktualnie stanowi Jego rekord pod względem wysokości nad poziomem morza ;) Co istotne Gubałówka z całą pewnością działa na Maluszki inspirująco! Po kilku godzinach spędzonych na Gubałówce nasz Synek USIADŁ. Ot tak, jak gdyby siedzenie było najbardziej naturalną pozycją w Jego dotychczasowym życiu. Usiadł i po chwili ODKRYŁ SWOJE STOPY :)

Mama i Tata odkryli zaś na Krupówkach restaurację Dobra Kasza Nasza (dobrakaszanasza.pl). A właściwie odkryli ją Dorota i Piotrek, a następnie nam ją polecili. A my polecamy ją gorąco kolejnym poszukującym pysznego jedzenia w tych okolicach! Próbowaliśmy z czwórką znajomych sześciu różnych dań z kaszą i wszystkie sześć smakowało wyśmienicie! Do tego stopnia, że obudziła się w nas wszystkich kulinarna miłość do kaszy. U nas kasza jaglana i gryczana już czekają na przygotowanie :)

A Maluchom poszukującym noclegu w Zakopanem (i ich Rodzicom) polecamy pensjonat Orla Perć (pensjonat-zakopane.pl). Przytulne pokoje, miła atmosfera, a na korytarzu wygodne kanapy przy malowniczo zaśnieżonym wielkim oknie :)

Podsumowując - pierwszy kilkudniowy wyjazd z Synkiem oficjalnie uznajemy za super udany!

czwartek, 2 grudnia 2010

nieoceniona kostka brukowa

Nasz Maleńki Człowieczek do wielkich śpiochów nie należy. Na razie! Wierzymy, że już niedługo ulegnie to zmianie. W końcu to MY jesteśmy jego Rodzicami, a my sen lubimy bardzo ;) Tymczasem ktokolwiek twierdzi, że kilkutygodniowe niemowlęta przesypiają większość dnia najwyraźniej nie poznał naszego Synka... Nasz Maluszek do zaśnięcia od zawsze potrzebował wyjątkowych warunków, a spanie ogólnie rzecz ujmując nie było dla Niego specjalnie pociągające :) Wspaniałym wynalazkiem okazały się spacery po kostce brukowej! Na kostce brukowej Synek zasypia po prostu momentalnie, a Mama i Tata wciąż zastanawiają się nad ułożeniem jej w przedpokoju zamiast zwykłej, gładkiej, drewnianej podłogi ;)

Rozpoczęła się pierwsza prawdziwa zima w życiu naszego Synka i już dokonaliśmy odkrycia. Wspaniałą okolicznością do spania są też spacery po zaśnieżonych chodnikach! Jest fantastycznie nierówno, a w dodatku to chłodne powietrze... No bo kto nie woli sobie pospać na mrozie zamiast w ciepłym łóżeczku? No kto? ;)

środa, 1 grudnia 2010

lubimy przyrodę

Lubimy przyrodę i to bardzo! Lubimy góry, wodę, lasy i zwierzaki. A planując wyjazd weekendowy czy wakacyjny często szukamy jakiegoś miejsca na odludziu, gdzie możemy cieszyć się ciszą, przyrodą, widokami... Nie możemy się już doczekać chwili, kiedy pokażemy Synkowi śnieg w górach. Bo czy góry nie są najfajniejszym miejscem do zachwycania się śniegiem? ;) W tym roku ulepimy w górach bałwana DLA Synka, ale w przyszłym już RAZEM z Synkiem!

Myślimy też o kolejnych miejscach, do których zabierzemy naszego Maleńkiego Człowieczka, bo pokazywanie Mu świata jest jeszcze fajniejsze niż było odkrywanie świata samemu. A pierwszy pomysł podróży, w jaką pojedziemy we Trójkę przyszedł nam do głowy kiedy Synek miał zaledwie kilka dni :) Już wtedy pomyśleliśmy, że wiosną koniecznie musimy pokazać Mu rozlewiska Biebrzy, które odkryli przed nami Karolina i Marcin. No i oczywiście nasze ulubione łosie leniwie spacerujące po okolicznych lasach. A tak prawdę mówiąc Synku, już tam z nami raz byłeś, a łoś przechadzał się parę metrów od Ciebie ;)

wtorek, 30 listopada 2010

kruche ciasteczka owsiane

Ciasteczka owsiane są pyszne. Ciasteczka owsiane są też przełatwe do zrobienia. I w dodatku przygotowuje się je bardzo szybko, a później tylko czeka na efekt :) A w całym domu roznosi się śliczny zapach. Jaki zapach konkretnie? To już zależy od dodatków. My z Synkiem zrobiliśmy cynamonowe, ale już mamy całą listę dodatków na następny raz.

Składniki:
  • opakowanie masła roślinnego (250g)
  • 200g cukru trzcinowego
  • 1 jajko
  • 200g mąki
  • około 1 i 1/2 szklanki płatków owsianych
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/2 łyżeczki soli

Dodatki (do wyboru):

  • cynamon
  • gałka muszkatołowa
  • rodzynki
  • orzechy
  • skórka pomarańczowa
  • skórka cytrynowa
  • kawałeczki czekolady
  • kakao
  • suszona żurawina
  • jabłka starte na grubych oczkach lub w małych kawałeczkach
  • wiórki kokosowe

Przygotowanie:

  • Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni.
  • Utrzeć masło z cukrem.
  • Do masy dodać jajko i dokładnie wymieszać.
  • Następnie dodać mąkę, proszek do pieczenia, sodę, sól, a na końcu płatki owsiane. Wymieszać.
  • Razem z suchymi składnikami wymieszać ulubione dodatki.
  • Na blachę wyłożoną pergaminem wykładać w pewnej odległości od siebie małe porcje ciasta. W trakcie pieczenia kawałeczki ciasta będą stawać się coraz bardziej płaskie i okrągłe.
  • Wstawić do piekarnika i piec około 20 minut aż ciasteczka zrumienią się nieco na brzegach.

Przepis można dowolnie modyfikować w zależności od upodobań np. dodając mniej cukru jeśli ktoś woli mniej słodkie ciasteczka czy łącząc ze sobą kilka dodatków naraz.

poniedziałek, 29 listopada 2010

nowy domownik

To znowu ja, Synek. Nie uwierzycie kto do mnie przyjechał wczoraj wieczorem! Podpowiem Wam, że jest niedźwiadkiem, ma na sobie płaszczyk i śmieszny kapelusz, a w łapce trzymał kartkę "Proszę zaopiekować się tym niedźwiadkiem. Dziękuję". No pewnie, że się nim zaopiekuję! Przecież to Miś Paddington!!! :)

Mama czyta mi opowiadania o tym niedźwiadku, więc ja już go całkiem dobrze znam. Ale nie spodziewałem się go osobiście w moim domu! W dodatku ten niedźwiadek chce ze mną zostać na stałe :))) Na razie Paddington mówi po angielsku, a ja po swojemu, ale na pewno jakoś się dogadamy.  Poprosiłem już Mamę i Tatę, żebyśmy zawsze mieli w domu dużo marmolady, bo Paddington bardzo lubi marmoladę. A ja lubię Paddingtona i obiecałem mu, że pojedzie z nami w góry!

I dziękuję Cioci Martynie i Wujkowi Arkowi i przesyłam dużo uśmiechów z dołeczkami :)

piątek, 26 listopada 2010

grunt to pomysłowość!

Fanem słodyczy w naszym domu jest Mama. Tata na deser najchętniej zjada coś z mięsem. Ale nawet Tata lubi kruche babeczki z budyniem i owocami. Te prześliczne ciasteczka lubią chyba wszyscy. Na pierwszy rzut oka niestety deser absolutnie nie dla Mamy Małego Alergika. Ale nie wtedy kiedy w okolicy jest pomysłowa Ciocia Asia, która jakiś czas temu sama dołączyła do grona Mam Małych Alergików :)

Ciocia Asia wynalazła gotowe babeczki bez dodatku mleka i masła, a następnie wpadła na pomysł przygotowania budyniu z mlekiem kokosowym! Normalnie bajka! Budyń chyba jeszcze smaczniejszy niż przygotowywany w wersji klasycznej. Babeczki dekorujemy ulubionymi owocami i gotowe :) Pyszności!

czwartek, 25 listopada 2010

spójrzcie mi w oczy

Wszystkie dzieciaki powinny mieć swoją bandę małych łobuziaków :) Taką jak dzieci z Bullerbyn albo jak Mikołajek, mały chłopiec z Francji. Dzięki takiej bandzie nawet szkolne życie staje się emocjonujące, a wakacje to istny raj. Jak mówi Mikołajek "fajnie jest na wakacjach – razem z kolegami pływamy, opalamy się, biegamy, bijemy się, nie odzywamy się do siebie i jest super zabawa" :)))

Książeczki o przygodach Mikołajka trafiły do biblioteczki Synka wprost z naszej biblioteczki. Bo sami dostaliśmy je przy jakiejś okazji zaledwie kilka lat temu. Co więcej, Mama dopiero wtedy poznała Mikołajka. I żałuje, że dopiero wtedy! Ale ważne, że w ogóle ;) Synkowi przedstawimy Mikołajka i jego bandę znacznie wcześniej. "No bo co w końcu, kurczę blade!"

wtorek, 23 listopada 2010

wyjeżdżam!

Sensacja!! Mama i Tata zabierają mnie w pierwszą daleką podróż! Jedziemy z dwiema Ciociami i dwoma Wujkami w góry! Ciocie i Wujkowie zabierają ze sobą moje koleżanki. Niestety chyba się z nimi za bardzo nie pobawię, bo obie ukrywają się w brzuchach jednej i drugiej Cioci. Podobno tak trzeba. Trudno, w takim razie Ciocie i Wujkowie będą musieli bawić się ze mną sami :)

Mama i Tata opowiadają o tej podróży nieustannie, zastanawiają się o której wyjechać, żebym większość podróży przespał, co ze sobą zabrać (tzn. co zabrać dla mnie, bo sami to rzekomo mało rzeczy potrzebują... akurat, przecież są znacznie więksi ode mnie...) albo czy będzie śnieg. Śnieg mógłby być. Mama i Tata twierdzą, że jest fajny, a ja go jeszcze nie widziałem. Poza tym zobaczyłbym jak Tata jeździ na jakiejś desce. Może i mnie by nauczył?

Mam dwa ciepłe kombinezony i takie coś na nóżki, o czym Tata zabronił głośno mówić ;) Miałbym też ciepłą czapkę, ale Mama kupiła za małą. Mam więc dostać inną czapkę i jak dla mnie jestem gotowy do podróży! No może jeszcze pieluchy wezmę.

Mówiłem ja, Synek :)

poniedziałek, 22 listopada 2010

zabawne zabawki do zabawy

Z rozrzewnieniem wspominamy nasze zabawy z dzieciństwa. Budowanie domu z koca i kilku krzeseł, gra w kapsle czy skakanie w gumę :) Pamiętamy nasze własne drewniane klocki albo misie przytulaki lub niezbyt urodziwe, ale jednak ulubione lalki. I właśnie tak wyobrażamy sobie najfajniejsze zabawy i zabawki. Takie, przy  których trzeba było użyć wyobraźni, której dzieciom akurat nie brakuje.

Dziś zabawek dla dzieci jest mnóstwo, ale głównie tych jaskrawych i plastikowych... Tym bardziej z przyjemnością już teraz wyszukujemy dla Synka pomysłowe zabawki przypominające nasze dzieciństwo. Takie zabawki jak w autorskiej pracowni zabawek kalimba.pl. Drewniane samochodziki, zwierzaki na kółkach albo przefajne, ręcznie szyte przytulanki jak ptaszory i kotki mamrotki :) Jak je określa Natka Luniak, która stworzyła Kalimbę, "zabawne zabawki do zabawy" :)

niedziela, 21 listopada 2010

bo fantazja jest od tego

Nasz Mały Człowieczek uwielbia kiedy śpiewamy Mu piosenki. Śmieje się wtedy rozkosznie, a Mama ma czasami wrażenie, że bardzo stara się zaśpiewać razem z nami. Choć Mama przyznaje, że biorąc pod uwagę fakt, iż nasz Synek niedawno skończył cztery miesiące wrażenie to może być odrobinkę przesadzone ;)

Próbujemy więc przypominać sobie piosenki z naszego dzieciństwa i śpiewać razem z Synkiem. "Poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez leśne ścieżki wąąąskie..."




Czy tylko nam się wydaje, że kiedyś piosenki dla dzieci same wpadały w ucho i były po prostu... bardziej dziecięce? Ciekawe czy za dwadzieścia, trzydzieści lat aktualni kilkulatkowie będą z takim samym rozrzewnieniem wspominać dzisiejsze dziecięce szlagiery...

piątek, 19 listopada 2010

gromadzę dowody na urodę przyrody

Maleńkie ubranka rozczulają. W oczekiwaniu na Maluszka niemal nieustannie mieliśmy ochotę oglądać przygotowywaną dla Niego wyprawkę i zwłaszcza Mamę bardzo łatwo było namówić na wyciągnięcie wszystkich maleńkich ubranek, pokazanie ich i ponowne składanie :) A otwierając szafę musieliśmy leżące na wierzchu ubranko przynajmniej dotknąć...

A bluzy i koszulki albo spodnie w rozmiarach niemowlęcych... To już totalnie przeuroczy wynalazek! No bo niby dlaczego nasz Maleńki Człowieczek musi zawsze wyglądać jak w piżamce?? Pewnie czasem też ma ochotę ubrać się bardziej "wyjściowo"! ;)

Pierwsze bluzeczki Endo Synek dostał w prezencie od naszych znajomych. Kolejne kupujemy Mu sami, bo ubranka tej marki są zachwycające! Przemiły w dotyku materiał i świetne rysunki zaprojektowane przez współpracujących z Endo artystów. A dodatkowo urocze teksty często nawiązujące do przyrody :) Polecamy endo.pl!

środa, 17 listopada 2010

BioBazar

Jesteśmy wielkimi fanami pysznego jedzenia! Lubimy przygotowywać je sami lub smakować pyszności poza domem, a wybór ulubionej w danej chwili kuchni zależy od pory roku, pory dnia czy nastroju ;) Absolutnie zawsze doceniamy jednak gdy owoce i warzywa pachną i smakują tak jak powinny pachnieć i smakować, pieczywo jest świeże dłużej niż parę godzin, a konfitury składają się przede wszystkim z owoców...

Mimo, iż Synek na razie ma jedną pozycję w swoim menu postanowiliśmy zaszczepiać w nim zamiłowanie do pysznego i zdrowego jedzenia już od urodzenia ;)  Dlatego kilka tygodni temu wybraliśmy się całą trójką na Slowfoodowe śniadanie przygotowywane z najlepszych polskich produktów rekomendowanych przez Slow Food Polska. Również dlatego cieszymy się, że już niedługo rusza BioBazar - pierwszy w pełni ekologiczny targ w Warszawie!!! Z przyjemnością udamy się na zakupy pysznych owoców, przetworów, chleba, wędlin czy nabiału. Nabiał oczywiście na razie głównie dla Taty :)

wtorek, 16 listopada 2010

terenówka

Nasz Synek ma terenówkę! Zasłużony tytuł wózek otrzymał podczas niedzielnego spaceru po lesie, w którym po kilku deszczowych dniach ścieżki zamieniły się w trasę rajdu Paryż-Dakar. Jednak słoneczna pogoda, którą w zazwyczaj ponurym listopadzie warto docenić, nie mogła zniechęcić Mamy i Taty. Synek miał więc najbardziej wyczynowy spacer od urodzenia, a Mama i Tata oraz towarzyszący im Wujek najbardziej brudne buty w okolicy :)

Mimo, a może dzięki turbulencjom Synek cały spacer słodko przespał, a my zastanawiamy się teraz czy spacer po zwykłych i suchych chodnikach w okolicznym parku będzie dla naszego Malucha wystarczającą rozrywką... ;)

poniedziałek, 15 listopada 2010

baby blues?? poradnik??

"Pewnego dnia zauważamy, że nasze dziecko złapało w końcu rytm:
z naszych statystyk wynika, że mały przez minione sześć dni ani razu nie jadł o trzynastej!" :) Oto cytat z książki, jaką pożyczyli nam Magda i Mariusz, rodzice kilkumiesięcznych bliźniaków.

Sięganie po nią to czysta przyjemność, bo w przeciwieństwie do klasycznych poradników napisana jest żartobliwym językiem, a dodatkowo zilustrowana zabawnym komiksem. Zabawnym prawdopodobnie nie tylko dla świeżo upieczonych Rodziców, ale i dla tych z dłuższym stażem :) My lubimy ją przede wszystkim za to, że początkujący Rodzice przekonywani są na każdym kroku, iż są najlepszymi Rodzicami dla swojego Maleńkiego Człowieczka, a najważniejsze jest zaufanie swojemu instynktowi i wiara w siebie.

Książka nie zawiera porad jak wyleczyć się z depresji poporodowej ani konkretnych wskazówek jak powinniśmy opiekować się naszym Maluszkiem. Trochę przewrotnie zatytułowana jest jednak "Jak się nie dać baby blues? Poradnik dla rodziców" :) Bardzo dobra lektura dla tych, którzy na typowe poradniki wolą patrzeć z dystansem.

sobota, 13 listopada 2010

Miś Przytulak

Nasz Mały Człowieczek jest mega przytulakiem. Uwielbia być blisko rodziców, a ze względu na ogromne i NADAL ROSNĄCE zainteresowanie otaczającym światem najbardziej lubi być noszony na rękach. Wtedy widzi więcej i wyżej ;)

Dla takich przytulaków (i nie tylko) znakomitym rozwiązaniem są chusty i nosidełka. Jednak w naszym przypadku pierwsza próba z wiązaną chustą oraz pierwsze zakupione nosidełko okazały się nieudane. Teraz już wiemy, że pomimo naszego zachwytu daną chustą czy nosidełkiem lub świetnych opinii innych Rodziców, najlepiej po prostu "dać się wypowiedzieć głównemu użytkownikowi" ;) Nosidełko ergonomiczne wypróbowaliśmy u znajomych. Synkowi się spodobało, więc my śmiało je od nich odkupiliśmy. Ekonomicznie i ekologicznie!

Nosidełko jest mięciutkie, bardzo łatwe w obsłudze i wygodne zarówno do noszenia Maluszka w domu, jak i poza nim. Synek nie chce leżeć w łóżeczku, a obiadu brak - nie ma problemu, razem robimy zupę pomidorową. Jedziemy do znajomych, a trudno nam się zabrać z wózkiem, który przydałby się na spacer - nie ma problemu, zabieramy Synka na spacer w nosidełku. Mdleją nam ręce - nadal nosimy, w nosidełku :)

piątek, 12 listopada 2010

jesienny zapach

Z porami roku kojarzą mi się określone zapachy. Zapachem jesieni jest zdecydowanie zapach szarlotki :) A oto moje ostatnie odkrycie - przepis od Mamy mojego Męża. Pyszna, łatwa, idealna dla Mamy małego Alergika!
Z rewelacyjną chrupiącą warstwą na wierzchu...

Składniki:
  • szklanka kaszy manny
  • szklanka cukru
  • szklanka mąki
  • około 1,5kg jabłek
  • około 125g masła roślinnego
  • pół łyżeczki cynamonu (ewentualnie)

Przygotowanie:

  • Rozgrzać piekarnik do temperatury 165 stopni.
  • Jabłka obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
  • Wymieszać w naczyniu wszystkie suche składniki.
  • Tortownicę o średnicy 23-25 cm wysmarować masłem roślinnym i wysypać mąką.
  • Do tortownicy wyłożyć połowę suchych składników, następnie starte jabłka (które można posypać cynamonem) oraz drugą połowę suchych składników. Na wierzchu ułożyć gęsto kawałeczki masła roślinnego, które pod wpływem pieczenia wraz z sokiem z jabłek połączy suche składniki.
  • Piec 60 minut.

Mamy małych Alergików mogą też cieszyć się smakiem wielu innych szarlotek
o ile zwykłe masło zastąpią masłem roślinnym :)

wtorek, 9 listopada 2010

moja koleżanka i mój kolega

Nasza znajoma opowiedziała nam kiedyś jak dużym przeżyciem były dla niej pewne słowa wypowiedziane przez jej maleńką Córeczkę. Słowa "moja koleżanka", jakimi mała dziewczynka określiła inną małą dziewczynkę. Jasny dowód na to, iż nasze Maleństwo rozpoczyna właśnie samodzielne poszukiwania bliskich sobie osób w życiu :) Osób innych niż Mama i Tata, Babcia i Dziadek czy Ciocie i Wujkowie, z którymi spotykają się Rodzice.

Najczęściej to właśnie dzięki Rodzicom Maluszek poznaje swoich pierwszych "znajomych" :) Z zainteresowaniem patrzymy więc jak nasz Synek, dotychczas najbardziej zapatrzony w nas, zaczyna bardzo powolutku zwracać uwagę na mniejsze i większe dzieci coraz częściej pojawiające się w jego otoczeniu. Zastanawiamy się kiedy nastąpi ten moment, w którym podczas różnorodnych spotkań zabawy z dziećmi staną się dla naszego Synka większą atrakcją niż przytulanie do Mamy lub Taty. Albo jak wiele znajomości z dzieciństwa naszego Synka przetrwa długie lata. Bo to przecież mimo wszystko dość rzadkie i niezwykle fajne znać kogoś "niemal od urodzenia" :)

poniedziałek, 8 listopada 2010

wielka woda w miniaturze

Wspominaliśmy już jak bardzo nie możemy doczekać się naszej pierwszej wyprawy na basen? :) Zajęcia na prawdziwym basenie rozpoczynają się dopiero za miesiąc, więc w ostatni weekend postanowiliśmy pokazać Synkowi jego namiastkę i zorganizowaliśmy sobie wspólną kąpiel w duużej wannie Babci i Dziadka!

Nie muszę chyba opisywać jaką zabawę mieli rodzice ;) Ale co najważniejsze, trochę większa woda najwyraźniej spodobała się naszemu Synkowi, który przy "maleńkiej" asyście Taty bardzo dzielnie pływał na pleckach i na brzuszku, a także relaksował się w pozycjach półleżących na jednym z Rodziców. Wszystkie wyczyny Synka zostały uwiecznione przez Mamę na fotografiach i krótkim filmie. Nie zdążyliśmy natomiast uwiecznić zapału z jakim Synek rzucił się po tej zabawie na jedzenie ani prędkości z jaką następnie zasnął :))

czwartek, 4 listopada 2010

czekanie...

Trzymamy na rękach nasz największy Skarb i nie umiemy sobie już wyobrazić naszego domu bez Niego. A zdawałoby się, że jeszcze wczoraj Tata filmował ruszający się brzuch Mamy, że dopiero co Mama rozmawiała "ze swoim brzuchem" prowadząc samochód, że jeszcze niedawno niemal każdego dnia wyobrażaliśmy sobie co ten nasz Synek wyrabia w brzuchu Mamy...

Bardzo nam się podobało bycie w ciąży i jesteśmy wdzięczni, że mieliśmy to szczęście, iż z wyjątkiem typowych objawów ciążowych (z perspektywy czasu bardzo śmiesznych) przebiegała ona zupełnie bezproblemowo. Teraz Mama patrzy na kobiety w ciąży z dużym rozrzewnieniem, a Tata wie doskonale co czują jego koledzy czekający na swoje pociechy :)

A na wspomnienia o ciąży naszło mnie z dwóch powodów. Jeden powód to odnalezienie w szafie przewspaniałej poduszki kojca, która ratowała mnie przed bezsennością w ciąży. Polecam gorąco - znalezione na motherhood.pl! A drugi, znacznie ważniejszy, to fakt, iż wczoraj późnym wieczorem urodziła się Maja, koleżanka naszego Synka, którą jeszcze kilka dni temu widzieliśmy w postaci ślicznego brzucha Mamy ;) Gosia, Arek, jeszcze raz ogromne gratulacje!!!

środa, 3 listopada 2010

najprostszy biszkopt na świecie

No tak, znowu ciasto :) A to wszystko dlatego, że znalezienie dozwolonych słodkości wydawało się stosunkowo najtrudniejsze. Ten przepis na biszkopt wykorzystywały od zawsze moja Mama i Ciocia. Jest banalnie prosty w przygotowaniu i zawsze niezawodny. Do ciasta można dodać również kawałki jabłek, wówczas gotowe ciasto nie jest tak suche jak sam biszkopt. Gotowy biszkopt może być również doskonałym dodatkiem do musu z jabłek (jabłka z cukrem gotowane do miękkości) czy różnorodnych słodkich kremów. A co najważniejsze - z uwagi na składniki może być spożywany przez Mamę malutkiego Alergika :)

Składniki:
  • 5 jaj - oddzielnie białka i żółtka
  • 5 łyżek cukru
  • 5 łyżek mąki

Przygotowanie:

  • Rozgrzać piekarnik do temperatury 170 stopni.
  • Ubić sztywną pianę z białek.
  • Cały czas ubijając stopniowo dodawać do piany cukier, a następnie żółtka.
  • Na koniec do masy dodać mąkę i wymieszać całość na znacznie wolniejszych obrotach miksera lub po prostu łyżką.
  • Tortownicę o średnicy 23-25 cm lub wąską prostokątną blachę wyłożyć pergaminem (w oryginalnym przepisie smaruje się je masłem i posypuje bułką tartą).
  • Gotową masę wyłożyć do tortownicy lub na blachę i piec 45 minut.

Piekąc biszkopt wykorzystuję zazwyczaj ilości podane powyżej, ale naturalnie można je dowolnie modyfikować zachowując proporcje 1 jajko - 1 łyżka cukru - 1 łyżka mąki.


wtorek, 2 listopada 2010

gii????

Pamiętam jak podczas pewnego spaceru mijaliśmy 4-ro lub 5-cio letnią dziewczynkę idącą ze swoim Tatą. Byliśmy wówczas zauroczeni sposobem w jaki ów Tata rozmawiał ze swoim dzieckiem traktując córeczkę jak fajnego, tylko trochę mniejszego partnera do rozmowy :) Pamiętam też jak podczas innego spaceru mijaliśmy 4-ro lub 5-cio letnią dziewczynkę idącą ze swoją Mamą. Dziewczynka ze smutną minką podążała parę kroków za Mamą, która sprawiała wrażenie jakby córeczka była jej kulą u nogi. Co więcej córeczka najwyraźniej "nigdy nie uważała jak chodzi, była chyba ślepa i ogólnie mówiąc rozumem nie grzeszyła"...

Nasz Synek od jakiegoś czasu nabrał ogromnej ochoty na rozmowy :) Wpatrując się swoimi wielkimi oczkami w Mamę lub Tatę zaczepia nas często krótkim "e!" połączonym z uśmieszkiem zazwyczaj natychmiast chowanym za czyjś rękaw. Po przebudzeniu uśmiecha się i pyta ciekawie "gii?" lub "gee?". Albo przekazuje nam zaszyfrowaną wiadomość za pomocą "ghrrrr". I jak tu nie odpowiedzieć kiedy każda nasza reakcja polegająca na wydawaniu podobnych dźwięków spotyka się z mnóstwem prześlicznych uśmiechów na maleńkiej buzi :) Gadamy więc sobie z Synkiem z największą przyjemnością i mamy nadzieję, że z uśmiechami czy bez, rozmowy z naszym Synkiem zawsze będą dla nas największą frajdą.

niedziela, 31 października 2010

prawie na basenie

Naszej pierwszej wyprawy na basen całą Trójką nie mogliśmy się doczekać chyba już od urodzenia Synka :) Odczekaliśmy zalecane trzy miesiące, dostaliśmy konieczne zaświadczenie od Pediatry i od wizyty na basenie dzieliły nas już tylko formalności związane z zapisem na konkretne zajęcia. Mimo, iż Tata jest świetnym pływakiem, a kiedyś również nurkiem, postanowiliśmy jednak rozpocząć przygodę Synka z basenem od zajęć z profesjonalistą. Zapisaliśmy się na zajęcia, opłaciliśmy je i dostaliśmy wiadomość organizacyjną...

Wiadomość organizacyjna informowała m.in. iż:
  • jedyną wejściówką na basen jest przesłany w wiadomości organizacyjnej karnet, który musi zostać wydrukowany. Jako, że Mama i Tata bezmyślnie nie posiadają w domu drukarki byliśmy zatem spaleni na wstępie.
  • panowie pływają tylko w kąpielówkach, a nie szortach, a wszelkie wątpliwości co do stroju w ostateczności rozstrzygają ratownicy, którzy mogą źle ubraną osobę prosić o opuszczenie płyty basenu. Oczywiście tak utracone zajęcia nie są refundowane. Czyli może się okazać, że Tata będzie musiał Malucha zostawić na basenie samego. Oczywiście o ile ratownicy nie stwierdzą niewłaściwej wodoodpornej pieluchy i nie wyproszą także Synka...
  • drugi opiekun może wejść na płytę basenu na chwilę, cyknąć fotki i schować się do szatni. Co więcej jego strój jest również precyzyjnie określony! Czyli nasza rodzinna wizyta na basenie nie miała być, jak nam się najwyraźniej błędnie wydawało, wspólną zabawą, a poważną lekcją, w której może uczestniczyć tylko jeden z Rodziców. Wszyscy absolutnie koniecznie ubrani wg ścisłych zaleceń.

Seria nakazów i zakazów, z którymi mieliśmy się zapoznać i które - co ciekawe - w innej formie w większości nawet bylibyśmy w stanie zrozumieć, no i brak drukarki, spowodowały, iż rozpoczęliśmy poszukiwania innych zajęć dla Maluszków. Na tych mielibyśmy wrażenie, że jesteśmy za karę i w każdej niemal chwili Synkowi, Mamie lub Tacie grozi wyproszenie z basenu. Dopóki mamy na to wpływ zdecydowaliśmy się oszczędzić Synkowi tak nieprzyjemnej atmosfery. Tymczasem organizatorzy kończyli wiadomość wyrażeniem nadziei, iż będziemy czerpać radość z wizyt na ich basenie...

sobota, 30 października 2010

film pod tytułem...

Nigdy nie rozumieliśmy fenomenu filmowania wszystkiego i wszystkich. Z wyjazdów zdecydowanie woleliśmy przywieźć mnóstwo zdjęć niż urywane fragmenty filmów mające przedstawić urok danego miejsca. O ile sednem danej sytuacji nie była warta uwiecznienia scenka, takie nagrania amatorskimi kamerami nie bardzo nas kręciły :)

Jednogłośnie jednak stwierdziliśmy, że żadna inna okoliczność nie uzasadnia tak bardzo zakupu kamery jak pojawienie się Małego Człowieczka. Nie ma bowiem innej możliwości "trwałego zapamiętania" głośnego śmiechu Maluszka, jego czkawki, prób pełzania, a za jakiś czas pierwszych kroków, rozmów, serii min, zabaw i wielu, wielu innych sytuacji. Dla naszego Synka nagrywamy też czasem filmy-listy, w których pokazujemy mu dokąd go akurat zabieramy, aby miał możliwość "wspominania" tych miejsc również z wieku niemowlęcego :) 

piątek, 29 października 2010

małe odkrycia

Alergia na białko mleka krowiego u Małego Człowieczka to nie horror. Aczkolwiek wraz z taką alergią pojawiają się pewne małe komplikacje w codziennym życiu Mamy ;)

Niestety eliminacja z jadłospisu produktów zawierających mleko oznacza również wykreślenie z listy zakupowej masła czy margaryn do smarowania pieczywa. Znamy tylko jedną osobę (pozdrowienia dla Marcina :)), która z własnej woli wybiera kanapki bez smarowidła. Dla wielu, w tym Taty, kanapka bez masła to nie kanapka. I tak, po okresie kanapek bez smarowidła, dokonałam odkrycia. Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?? Rozwiązanie może nie do końca perfekcyjne, ale zawsze. Delma do kanapek! Produkowana wyłącznie na bazie tłuszczów roślinnych. Nie jest to masło, no ale zawsze kanapka łatwiej wchodzi.

Mniej odkrywcze było znalezienie różnorodnych serów, serków czy mleka. Wszystkie produkty nabiałowe z mleka koziego, owczego czy sojowego lub ryżowego są jak najbardziej dozwolone. I może nie każdy wpada w zachwyt pijąc kozie mleko, ale PRAWDZIWY ser feta na pewno docenimy :) A wielbicielki parmezanu zawsze mogą zastąpić go serem owczym pecorino.

Nie mogę przy tej okazji nie wspomnieć o odkryciu, które niemal mnie wzruszyło :) Rozwiązanie aktualnie dostępne niestety tylko dla mieszkańców Warszawy i okolic. W sklepie fresh24.pl oprócz standardowych dla sklepów internetowych działów alkoholi, higieny lub kuchni świata znaleźć można dział DIETY. A w nim sekcje "bez białka mleka krowiego" czy "bezgluten"! To jest odpowiedź na potrzeby młodych Mam!

czwartek, 28 października 2010

marchewka czy dynia?

Takie pytanie padło w ostatni weekend. Nie chodziło jednak o wybór pierwszego warzywa, jakie spróbuje Synek. Na to jeszcze odrobinę za wcześnie :) Tym razem chodziło o wybór ciasta. W ostatni weekend wygrało marchewkowe, w najbliższy pewnie wygra dyniowe! Tak się bowiem fantastycznie składa, że żadne z nich nie zawiera mleka ani masła, więc Mama może je ze smakiem zajadać. Dużą zaletą obu, podobnie jak w przypadku bezików, jest krótki czas przygotowania. Bo przy słodkich Maluchach czas jest na wagę złota :)))

Składniki:

  • 4 jajka
  • 2 szklanki cukru
  • 2 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 czubata łyżeczka cynamonu
  • 1 i 1/4 szklanki oleju
  • 2 szklanki marchwi lub dyni

Przygotowanie:
  • Rozgrzać piekarnik do temperatury 180 stopni.
  • Na tarce o grubych oczkach (lub z pomocą sprytnego robota kuchennego :)) zetrzeć marchew lub dynię.
  • Ubić sztywną pianę z białek.
  • Cały czas ubijając do piany dodać cukier, później żółtka, a następnie mąkę, sodę, proszek do pieczenia i cynamon.
  • Na koniec do masy dodać startą marchew lub dynię oraz olej i wymieszać łyżką.
  • Masę przelać do dużej blachy wyłożonej papierem do pieczenia i piec 45 minut.

środa, 27 października 2010

Sevedstorp, czyli Bullerbyn

W biblioteczce naszego Synka z całą pewnością nie mogło zabraknąć ulubionej książki z czasów dzieciństwa Mamy :) Książka "Dzieci z Bullerbyn" już czeka, a Mama wprost nie może się doczekać kiedy opowie Synkowi jak pewnego razu Tata "porwał" ją samolotem do Szwecji, aby sprawić Mamie jedną z najfajniejszych niespodzianek w jej życiu. Bo zupełnie nieoczekiwanie trzy urocze domki z Bullerbyn, wymarzone miejsce do mieszkania dla każdego dziecka, pewnego grudniowego dnia znalazły się wprost przed naszymi oczami :)) Bo to magiczne miejsce naprawdę istnieje, a dla mnie, wielkiej fanki twórczości Astrid Lindgren i jej cudownego nastawienia do życia, przebywanie w tym miejscu było totalnie wyjątkowe i niezapomniane.

I właśnie takiego beztroskiego, pełnego zabawy, pełnego fantazji i niezapomnianego dzieciństwa, jakie w swoich książkach opisuje Astrid Lindgren życzymy naszemu Synkowi!!!

wtorek, 26 października 2010

S jak Synek

Kupowanie ubranek i zabawek dla Maluszków to niesamowita przyjemność. I właściwie zawsze można znaleźć uzasadnienie dla kolejnej bluzeczki czy pary spodenek :) I chociaż to nie prezenty są tym czego najbardziej oczekuje od Mamy i Taty trzymiesięczny Synek, jakoś nie umiemy się czasami powstrzymać ;)

Szczególny urok miało też dla nas kupowanie pierwszych prezentów Synkowi zanim przyszedł na świat. I nie mamy na myśli klasycznej wyprawki, ale coś wyjątkowego. Pewnego dnia Tata przyniósł do domu pierwszego misia przytulaka dla Synka. Innego dnia na półce pojawiła się pierwsza książeczka. Na powitanie Synka mieliśmy też wyjątkowego bodziaka z imieniem naszego Maluszka wyszytym wg wybranego przez nas wzoru. Bodziaka i śliczny cieplutki kocyk kupiliśmy w sklepie peticado.pl, do którego wracamy także wówczas kiedy szukamy fajnego drobiazgu na powitanie innych Maluchów na świecie :)

niedziela, 24 października 2010

instrukcja obsługi bobasa

Poradników dla świeżo upieczonych rodziców jest masa. Nam przez cały okres oczekiwania na Synka polecano zwłaszcza jeden - znanej amerykańskiej niani... Ten nam akurat nie podszedł, za to podarowana przez Klaudię i Krzyśka instrukcja obsługi bobasa owszem :)

Książka traktująca temat zupełnie serio, choć niekonwencjonalnie. Dostarczająca cennych wskazówek, a jednocześnie zabawna. Napisana jak instrukcja obsługi DVD, ale bez obaw - jednym z autorów jest pediatra :) Określająca pocieszanie płaczącego Małego Człowieczka usuwaniem usterek sygnalizowanych dźwiękiem, a pediatrę - personelem serwisowym ;) Opisująca pozycję na "amerykańskiego futbolistę"... Zawierająca naprawdę cenne "wskazówki użytkowe" bez wymądrzania i nadęcia, za to z pomysłem.

"bobas. instrukcja obsługi" - polecamy młodym rodzicom, nawet dla zabawy!

piątek, 22 października 2010

Mały Człowieczek odkrywa świat

Pierwsza podróż samochodem, pierwsza wizyta u Babci i Dziadka, pierwszy obiad w restauracji, pierwsza noc poza domem... Te daty zostały skrzętnie zapisane w książeczce, którą Synek kiedyś od nas dostanie, choć wszystkie wydarzenia były zdecydowanie większym przeżyciem dla Mamy i Taty niż dla Małego Człowieczka :) Tak czy inaczej dla naszego Synka jakoś staramy się bardziej. Jadąc samochodem wybieramy ciekawszą trasę, aby przy okazji coś fajnego Synkowi pokazać. Idąc do restauracji wybieramy ulubioną, w której opowiadamy Synkowi o pysznościach, jakie w niej serwują. A Babcia i Dziadek za każdym razem nie chcą wypuścić swojego Wnuczka z domu :)

Nawet codzienny spacer może być wyzwaniem! Bo mimo, iż szczęśliwie Synek nadal najbardziej zainteresowany jest spaniem podczas spaceru, dużą przyjemność sprawia nam zabieranie Maluszka w nowe, fajne miejsca. I tak dzięki Synkowi i znajomym Mama i Tata co i raz mają okazję odkryć nowy park w swoim mieście czy las poza miastem. I kto powiedział, że przez małe dzieci nie można się ruszyć z domu przez kilka lat??

czwartek, 21 października 2010

przesłodkie i piękne beziki

Odkąd pamiętam uwielbiam słodycze. Niemal w każdych ilościach. No tak, ale Mama karmiąca jednak nie powinna jeść czekolady, więc dla dobra Maluszka unikałam wszystkiego co czekoladowe. Na szczęście są słodycze bez czekolady. Jeśli jednak alergia Małego Człowieczka powoduje, że nie można jeść niczego co zawiera mleko, masło czy śmietanę sprawa się NIECO komplikuje. Tymczasem organizm domaga się chociaż odrobiny cukru!

Znajomy podpowiedział mi rozwiązanie w postaci bezików. W końcu to tylko białko i cukier. W pierwszej kolejności beziki zostały kupione w sklepie, w drugiej przygotowane własnoręcznie. No i od tej pory mam zajawkę na robienie bezików. Podobną jak w ciąży na pieczenie ciast z truskawkami :) Dzielę się przepisem gdyby kogoś również naszło.

Składniki:
  • 4 białka jaj
  • szczypta soli (ewentualnie)
  • 1 pełna szklanka cukru (im drobniejszy tym delikatniejsze beziki)

Przygotowanie:
  • Ubić sztywną pianę z białek z odrobiną soli.
  • Cały czas ubijając stopniowo dodawać do piany cukier aż powstanie sztywna i gęsta masa.
  • Na dwie blachy wyłożyć papier do pieczenia.
  • Rozgrzać piekarnik do temperatury 120 stopni.
  • Za pomocą specjalnego rękawa cukierniczego lub dwóch zwykłych łyżeczek uformować na blachach beziki.
  • W zależności od wielkości bezików i upodobań smakowych piec od 4o do 90 minut. Beziki mogą być bowiem maleńkie lub większe, w całości chrupiące lub chrupiące tylko na zewnątrz, a miękkie i ciągnące wewnątrz. Małym i miękkim w środku wystarczy 40 minut w piekarniku, jeśli wolimy duże i w całości chrupiące potrzeba będzie aż 90 minut. Co najważniejsze pieczemy je do momentu kiedy staną się jasnozłote i z łatwością uda nam się zdjąć je z papieru do pieczenia.
Mniam!

środa, 20 października 2010

"Sroczka kaszkę gotowała" i co dalej...

Któż z nas nie pamięta z dzieciństwa wierszyków o czapli, która po desce chodziła, o sroczce, co kaszkę warzyła, o kominiarzu na drabinie? To retoryczne pytanie pojawia się w wielu mądrych poradnikach... No więc my nie pamiętaliśmy :) Ale od czego jest Internet! A że naszemu trzymiesięcznemu Synkowi aktualnie największą frajdę sprawia patrzenie na wydających dziwaczne dźwięki rodziców lub buziaki w brzuszek połączone z łapaniem Mamy za włosy chyba najwyższy czas na ponowne opanowanie wierszyków i wierszykowe zabawy.

No to powtarzamy dwa najfajniejsze:

Sroczka kaszkę gotowała (zakreślamy kółeczko w półotwartej dłoni dziecka)
Temu dała – na łyżeczkę (chwytamy czubek małego palca dziecka)
Temu dała – na spodeczku (chwytamy czubek serdecznego palca dziecka)
Temu dała – na miseczce (chwytamy czubek dużego palca)
Temu dała – w garnuszeczku (chwytamy czubek palca wskazującego)
A dla tego? Nic nie miała (chwytamy...
Frrr!!! – po więcej poleciała
... i "odfruwamy" od czubka kciuka)

I kultowy rak nieborak :)
Idzie rak
Nieborak
Jak uszczypnie
Będzie znak

Tak, ten pamiętaliśmy!

wtorek, 19 października 2010

Miś z mrocznych zakątków Peru

Już będąc w ciąży myślałam o tym jak fajne musi być pokazywanie świata Maleńkiemu Człowieczkowi. Uczenie literek, kolorów, wiązania sznurówek czy jazdy na rowerze... Niesamowitą przyjemnością wydawało mi się od zawsze czytanie Maluszkom książek. Aby kiedyś jako dorośli ludzie mogli z dumą opowiadać o tytułach, które kojarzą właściwie od zawsze. Z jazdą na rowerze jeszcze poczekamy, ale czytania książek nie mogłam się doczekać do tego stopnia, że pierwszy raz "czytaliśmy" z Synkiem książkę gdy miał 8 tygodni. I stało się to naszym małym rytuałem, bo niemowlaczki uwielbiają głos rodziców, a w końcu ile można opowiadać o tym co mamy w pokoju czy co widzimy za oknem ;) Synek ma już nawet swoją małą półeczkę, na której powolutku zbiera się jego biblioteczka.

"Miś zwany Paddington" to pierwsza książeczka naszego Synka! Poleciła nam ją Dorota, która czytała całą serię książek o Misiu z mrocznych zakątków Peru swojej córce. Jak przyznał sam autor pierwsze opowiadania o Misiu Paddingtonie nie powstawały z myślą o konkretnej grupie wiekowej, co powoduje, że podobnie jak książki o Kubusiu Puchatku czy Mikołajku również te o pociesznym Misiu Paddingtonie czyta się z przyjemnością będąc dorosłym. Czytamy sobie po jednym opowiadaniu i słowo honoru, że za każdym razem po zakończeniu sama nie mogę się doczekać kolejnej historyjki :)



poniedziałek, 18 października 2010

po co są alergie?

Nawet przez myśl nam nie przeszło, że wysypka na buzi naszego Synka może być efektem alergii. Potówki - orzekł pediatra nr 1, zmiany hormonalne w organizmie Mamy karmiącej - dodał pediatra nr 2. Alergia na białko mleka krowiego - zakończył dociekania pediatra nr 3, z którym pozostaliśmy, mimo że diagnoza wcale nam się nie spodobała ;)

Przez pierwszy miesiąc moja dieta jako Mamy karmiącej i tak była bardzo uboga, więc podstawowe pytanie brzmiało "no to co ja teraz będę jadła???". No niby TYLKO trzeba odstawić wszystko co pochodzi od krowy. W rzeczywistości alergia na białko mleka krowiego oznacza jednak dopytywanie Babci, znajomych i kelnera w restauracji czy makaron z kurczakiem i cukinią na pewno nie zawiera mleka, masła czy śmietany albo wywar do zupy na pewno nie był przygotowywany na wołowinie. Oznacza  też wczytywanie się we wszystkie etykiety i sprawdzanie czy w składzie chleba nie ma mleka, nawet w śladowych ilościach. Tak, tak, chleba. Bo również chleb często zawiera mleko. Nie wspominając o przeróżnych innych produktach...

Ale mimo współczucia w oczach wszystkich, którzy o tym słyszą taką dietę naprawdę da się przeżyć. Tyle że smakołyki jak poniżej pamiętam jak przez mgłę ;)



niedziela, 17 października 2010

punisher

Zakupy dla naszego małego Człowieczka... Saaama przyjemność. Sklepy pękają w szwach i kuszą zwłaszcza w okresie oczekiwania na naszego pierwszego Maluszka. Wchodzimy "tylko obejrzeć", a wychodzimy z trzema pełnymi torbami. Trudność zaczyna się wówczas gdy chcemy kupić ubranka wybitnie oryginalne lub naszą jedyną opcją są sklepy internetowe, bowiem ostatnią rzeczą o jakiej marzymy są wizyty w sklepach z naszym kilkutygodniowym Skarbem.

Co zrobić gdy Tata marzy o bodziaku z trupią czachą lub niekonwencjonalnym napisem dla Synka, a sklepy internetowe, które znajdujemy dzięki znanej wyszukiwarce wcale oryginalnych ubranek nie oferują? Gdzie kupić fajne ubrania dla przyszłej Mamy? Albo nawet ubrania dla Taty, który teraz już zupełnie nie ma ochoty na wizytę w sklepie. Przyznam, że trochę się naszukaliśmy zanim znaleźliśmy kilka sklepów internetowych, które możemy polecić.

Zaczęło się od tego, że Tata faktycznie marzył o bodziaku z trupią czachą, a przynoszone przeze mnie do domu śliczne ubranka z naprawdę chłopięcymi motywami określał jako "ładne, ładne" albo w tym gorszym scenariuszu "za mało męski! Jak mój Syn będzie w tym wyglądał?!". Nie wspomnę o tym jaka była reakcja Taty na wieść o tym, że Syn w wieku niemowlęcym powinien w zimie nosić rajstopki...

No cóż - znalezienie dziś bodziaka z trupią czachą nie powinno być problemem, więc do dzieła! No niestety, nic z tego. Jedyny sklep oferujący ubranka niemowlęce z hardcorowymi wzorami znalazłam w USA. Oczywiście bez możliwości wysyłki poza granice kraju. Zupełnie niespodziewanie z pomocą przyszła Szwagierka. Dzięki Marta :)

Gotowe, śmieszne wzory bodziaków (w tym ten wymarzony!), a do tego możliwość własnego nadruku znaleźliśmy w sklepie internetowym dejna.pl. Tata był zachwycony, podobnie jak jego koledzy!



sobota, 16 października 2010

Blog Mamy i Taty

Mamy Synka! Najpiękniejszego, najfajniejszego i w ogóle NAJ!!!
I prawdopodobnie jak wielu świeżo upieczonych rodziców poszukujemy nieustannie informacji. Jak pielęgnować Maluszka i nie dać się zwariować w sytuacji gdy każdy radzi nam coś innego, jak wspomagać rozwój Maleństwa na jego różnych etapach życia i cieszyć się małymi WIELKIMI osiągnięciami, co ma jeść Mama karmiąca piersią małego Alergika skoro na pierwszy rzut oka prawie wszystkiego nie może, jak właściwie szła ta piosenka o kotku na płotku...?

Nie poszukiwaliśmy za to odpowiedzi na pytanie dlaczego niemal wszystkie lektury, również internetowe, poświęcone tematyce dzieci są skierowane do Mam i tylko niejako przy okazji zawierają "dwa słowa do Tatusiów" :) Zamiast tego zaczęliśmy sami pisać bloga Mamy i Taty. Bloga DLA Mamy i Taty. Bloga, który będzie "rósł" razem z naszym Synkiem!